„Pan Kuleczka” niezmiennie towarzyszy naszej codzienności. Ostatniej niedzieli siedzieliśmy wszyscy przed telewizorem, za oknem padał deszcz. Kuba układał z klocków lego wielką budowlę.
Popijając kawę, powiedziałam ziewając: – Cóż za słodkie lenistwo.
Kuba aż podskoczył. Odwrócił się energicznie w moją stronę i zaczął się śmiać tajemniczo.
– Co tak Kubuś kombinujesz? – spytała rozbawiona jego zachowaniem.
– Pamiętasz mamusiu Kuleczkę? On też mówił o słodkim lenistwie.
– Tak Kubuś, pamiętam. Skończyło się to pieczeniem ciasta. Ale nie pamiętam jakiego.
Kuba zerwał się, pobiegł do swojego pokoju i po chwili wrócił z książką. Rzucił się na dywan i wertował tak długo książeczkę, aż znalazł stronę, która go interesuje.
Wstał, usiadł obok mnie, wyciągnął mi filiżankę z kawą z dłoni i zarządził, abym czytała. Wszystko. Całe opowiadanko pt. „Skojarzenia”. Czytałam tak długo, aż doszłam do momentu:
Po chwili już byli w kuchni. Mąka, jabłka, cukier i jaja zaczęły fruwać wokół jak zaczarowane. Pypeć odnalazł przepis w książce kucharskiej. Katastrofa przyturlała tortownicę, a Bzyk-Bzyk bardzo się starała, żeby nie przeszkadzać.
Kubie to wystarczyło. Wyciągnął mi książkę z dłoni i pobiegł do kuchni, aby zaraz wrócił z niej z koszykiem pełnym jabłek, jak to zawsze u nas w domu.
– Mamusiu, mamy jabłka, upieczmy też ciasto jak Pan Kuleczka. Prooooszę, proszę, proszę…
I co miałam zrobić? Odmówić? Nie miałam sumienia, zwłaszcza, że w sumie miałam ochotę na coś słodkiego. Poszliśmy więc do kuchni, wyciągnęli składniki i upiekli proste ciasto z jabłkami, oczywiście w tortownicy. Gdy tylko ostygło po upieczeniu, siedzieliśmy sobie całą rodzinką przed telewizorem i zajadali owocowym plackiem.
Kuba w ciszy przeżuwał z lubością każdy kęs, aż w końcu powiedział dumnie: – Tak Mamusiu, to jest na prawdę słodkie lenistwo.