– Mamo, a dlaczego w tym roku nie było wiosny? – zapytał Kuba. – Jak to? – zdziwiłam się. – Przecież jest, mamy kwiecień! – Kwiecień w lecie – odpowiedział, w sumie całkiem rozsądnie i zgodnie z prawdą, Kuba. I tak mu się spodobała ta rymowanka, że przez całą drogę do szkoły wyśpiewywał ją na wszystkie możliwe sposoby.
Wiosno-lato, jak zaczęliśmy nazywać w domu ten rzeczywiście dziwny i nietypowy czas ciepłej, słonecznej pogody w kwietniu, spędzaliśmy jak najczęściej na dworze. Kuba ciągnął mnie do parku przed i po szkole. Nadrabialiśmy trochę drogi, ale – jak stwierdził – co będzie, gdy nagle wiosno-lato przemieni się w zwyczajną wiosnę, taką chłodną albo i deszczową? Albo w prawdziwe lato i będzie za gorąco, żeby tyle czasu spędzać na dworze? Jego argumentacja rzeczywiście była nie do pobicia, więc nawet nie protestowałam. Zresztą i na mnie działały korzystnie te spacery.
Ulubionym miejscem Kuby w naszym niewielkim parku jest plac zabaw. W drewnianym domku można ukryć się tak, żeby nikt cię nie widział, można też przechodzić po linie z jednej części do drugiej albo zjeżdżać po drugiej linie wprost na dół. Kuba nazywa to windą. Ubolewa jednak nad tym, że to winda działająca w jedną stronę. Bo gdy chcesz pojechać na górę, musisz użyć już siły własnych rąk i nóg.
Wieczorem czytaliśmy jak zwykle opowiadania Pana Kuleczki. I okazało się, że jedno z nich jest strzałem w dziesiątkę na problemy Kuby. Jak myślicie, które?
(MW / fot. Pixabay/cc0)