Zaczarować zimę

Mamo, mamo, kiedy w końcu spadnie śnieg? – marudził Kuba już od kilku tygodni. W ogóle mu się nie dziwiłam, bo rzeczywiście – co to za zima bez śniegu… Ale choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli odmienić szarobury krajobraz za oknem, nie mieliśmy żadnych szans. Chociaż…

Dzień mijał za dniem, święta dawno się skończyły, choinka znów powędrowała na strych, a i ferie w szkole dobiegły końca. Odbierałam Kubusia ze szkoły i wracaliśmy ponurymi, brudnymi ulicami, opowiadając sobie po drodze, co wydarzyło się nam w ciągu dnia: Kubie w klasie, a mnie w pracy. Tyle chociaż mogliśmy zrobić, żeby poprawić sobie humory. Ledwo przychodziliśmy do domu, zaraz zapadał zmrok i trzeba było włączać światła. Zimno, ciemno, a śniegu ani śladu.

I wtedy Kuba wpadł na pomysł. – A może zaczarujemy zimę?
– Byłoby świetnie, gdybyśmy mieli taką moc. Gdyby ktokolwiek na świecie miał taką moc – odpowiedziałam, smażąc naleśniki i smarując je wiśniową konfiturą. Były naprawdę pyszne i znikały z talerza w mgnieniu oka.
Kuba przez chwilę mocno nad czymś myślał, pochłaniając – chyba w zadumie? – już trzeciego naleśnika. No i w końcu wymyślił.
– Czy mamy bitą śmietanę? – zapytał.
Przytaknęłam: – Chyba powinna gdzieś tu być. Poszukam.

Gotowej śmietany nie było, ale od czego jest mikser? Po dziesięciu minutach śmietana była już ubita.
– Nakładamy na naleśniki – zadecydował Kuba.
– Nie wiedziałam, że tak lubisz – zdziwiłam się.
– Nie chodzi o lubienie, ale czarowanie – odpowiedział mój syn, znikając w swoim pokoju.
Za chwilę z niego wyszedł, niosąc swoją ulubioną książkę – oczywiście opowiadania „Pana Kuleczki”.
– Oni zaczarowali wiosnę, a my zaczarujemy zimę – oświadczył.
Po czym zabrał się do dekorowania naleśników. Po chwili wyglądały jak doliny zasypane kopcami śniegu. I wiecie co? Następnego ranka spadł śnieg! Utrzymał się, co prawda, tylko kilka godzin, ale jednak!!
(MW)